07 mar Copywriting – medycyna – wywiady: Nigdy nie trzeba tracić nadziei – dr Tomas Nytra
Copywriting – medycyna – wywiady
Lekarz też człowiek… Zaprosiliśmy lekarzy związanych ze Szpitalem Chirurgii Małoinwazyjnej i Rekonstrukcyjnej do odpowiedzi na pytania inspirowane kultowym tzw. Kwestionariuszem Prousta, rozrywką paryżan przełomu XIX i XX w. Publikujemy kwestionariusz dra n. med. Tomasa Nytry, specjalisty neurochirurgii cenionego przez pacjentów, którzy podkreślają jego profesjonalizm, opanowanie, cierpliwość i poświęcenie.
Dr n. med. Tomas Nytra jest specjalistą z neurochirurgii, pracującym m.in. w Szpitalu Chirurgii Małoinwazyjnej i Rekonstrukcyjnej. Jest absolwentem Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Palackiego w Ołomuńcu.
Największe wg Pana odkrycie w dziedzinie medycyny?
To jest trudne pytanie. Wydaje mi się, biorąc pod uwagę ostatnie stulecie, że wynalezienie antybiotyków, a zwłaszcza penicyliny.
Największy dla Pana autorytet w dziedzinie medycyny?
Największym autorytetem dla mnie był mój pierwszy szef neurochirurgii, który mnie nauczył nie tylko tajników specjalizacji, ale też psychologii i całościowego podejścia do pacjenta.
Ulubieni bohaterowie życia codziennego?
Moja żona. I wszyscy ludzie, którzy wykonują z entuzjazmem swoją pracę, taką codzienną i nawet nie otrzymują za to jakiejś zapłaty, tak bez hałasu i reklamy.
Szczególnie ważny dla Pana pacjent?
Było ich wielu, ale pamiętam szczególnie wyraźnie pewną małą pacjentkę – teraz jest już kobietą, ma 20 lat. Operowałem ją jak miała roczek z powodu guza na rdzeniu kręgowym. To była bardzo ciężka operacja, bo guz na rdzeniu był na granicy złośliwości. I od tamtej pory śledzę jej losy. Sześć czy siedem lat temu konieczna była reoperacja. Robiłem ją u kolegi na drugim końcu kraju. Po operacji dziewczyna dochodziła do siebie bardzo długo, kilka miesięcy. Dwa lata temu zaprosiła mnie na uroczystość zakończenia kursu tańca. Wykonała niesamowitą pracę! Uprawia sport: jeździ na rowerze i konno. Takich pacjentów jest więcej, ale ona silnie utkwiła mi w pamięci, zaprzyjaźniliśmy się.
Najważniejsze doświadczenie w Pana życiu lekarza?
Nigdy nie trzeba tracić nadziei, nawet w najgorszych sytuacjach. Nie ma sytuacji beznadziejnych.
Co zadecydowało o wyborze zawodu lekarza?
Może nawet trochę tradycja rodzinna. Mój ojciec był w seminarium, maturę zdał w 1948 roku. Wtedy w Czechosłowacji władzę przejęli komuniści, szkołę zamknięto, a uczniów wyrzucono. On, jak i większość jego kolegów poszedł na studia medyczne. Dwa lata później jego ojciec, a mój dziadek został skazany na 12 lat więzienia przez komunistów. Mojego ojca za to wyrzucili z medycyny. Natomiast moja mama była pielęgniarką na oddziale pulmonologii.
Co ten zawód wnosi do Pana życia?
Chociaż powoduje sytuacje ciężkie i trudne, jest bardzo wyczerpujący i stresujący, to daje mi szczęście.
Jakie cechy najbardziej ceni Pan u lekarza?
Empatia.
Pana sposób na stres?
Wcześniej radziłem sobie ze stresem poprzez bycie ze swoimi dziećmi, teraz z wnukami, przez obcowanie z innymi ludźmi – to jest oczyszczające. Pomagają praca fizyczna i modlitwa.
Co najbardziej ceni Pan u przyjaciół?
To, że są dostępni o każdej porze, że mogę się do nich zwrócić. Wiarygodność.
Ulubiona cnota?
Cierpliwość!
Ulubione zajęcie?
Sport, wnuki i muzyka. Folklor – tańczę w zespole ludowym.
Błędy które najczęściej Pan wybacza?
Wszystko wybaczam.
Co jest dla Pana największym nieszczęściem?
Utrata nadziei.
Pana sen o szczęściu?
Taki w którym nie jest gorzej, żeby było zdrowie i żebym nadal miał możliwość pomagać ludziom jako lekarz, a rodzina była kompletna.
Gdzie chciałby Pan żyć?
Tu i teraz. Albo Francja bądź Szwajcaria.
Kim albo czym chciałby Pan być?
Ponownie chciałbym być lekarzem, ale gdybym nie mógł uprawiać tego zawodu, chciałbym zajmować się historią sztuki i muzyką.
Słowa, których Pan nadużywa?
Nie kojarzę sobie.
Czego Pan najbardziej nie lubi?
Nietolerancji, zazdrości, niecierpliwości i braku empatii.
Jaki talent chciałby Pan mieć?
Talent do niesienia zgody, wsparcia, pomocy oraz umiejętność gry na jakimś instrumencie.
Jak chciałby Pan umrzeć?
W gronie rodzinnym.
Obecny stan ducha?
Szczęśliwy, co nie znaczy, że nie marzę i nie mam nad czym pracować. Ale żyję w szczęśliwej rodzinie, mam zawód, który kocham i stabilną sytuację finansową…
Ulubione motto?
Primum non nocere.
Magda Kaczyńska dla bielsko.cmr.pl