Jedna z gier komputerowych zaczyna się słowami „Wojna, wojna nigdy się nie zmienia”. Wydaje się też, że wojna nigdy się nie kończy. Tli się spokojnie w zapomnianych kątach globu, by wybuchnąć co jakiś czas ze zdwojoną siłą. Jakby tylko czekała, aż ludzie zdołają zapomnieć, odbudować domy, a kolejne pokolenia będą na ty

Reportaże wojenne – niespokojny świat wokół nas

Jedna z gier komputerowych zaczyna się słowami „Wojna, wojna nigdy się nie zmienia”. Wydaje się też, że wojna nigdy się nie kończy. Tli się spokojnie w zapomnianych kątach globu, by wybuchnąć co jakiś czas ze zdwojoną siłą. Jakby tylko czekała, aż ludzie zdołają zapomnieć, odbudować domy, a kolejne pokolenia będą na tyle duże, by ściskać karabiny.

Europa. Bezpieczna i cywilizowana Europa przeżywa od ostatnich kilkadziesięciu lat najspokojniejszy okres w swojej zapisanej historii. Sprawdźcie sobie, ostatnie plus/minus 1500 lat historii starego kontynentu to pasmo nie kończącej się rzezi. Wojen i wojenek. Buntów i rewolucji. Naprawdę trudno znaleźć, aż do XX wieku, jeden rok w historii naszego kontynentu, w którym nie lała się gdzieś krew. Żyjemy w spokojnych czasach… mimo wybuchających co kilka miesięcy bomb, wojen w Jugosławii, Kosowie, Ukrainie. Żyjemy w spokojnych czasach…

Mówią, że walka to druga natura człowieka… A może jest tą pierwszą? Może nasza cywilizacja: domy i miasta, poematy i wiersze o miłości, wielkie słowa i jeszcze większe hasła to tylko iluzja. Słodkie kłamstwa, które trwają krótką chwilę, a potem znowu pochłania nas zapisana w genach natura. Nic chyba lepiej nie pokazuje prawdziwej istoty człowieka, jak książka Wojciecha Jagielskiego Wieże z kamienia. To nie tylko podróż po ogarniętej wieczną wojną Czeczenii, ale też ludzkiej duszy. Między płonącymi rosyjskimi czołgami i zamienionym w gruz Groznym widzimy bohaterstwo, poświęcenie i miłość do ojczyzny, także okrucieństwo, zezwierzęcenie i wojnę, która przestaje być środkiem, a staje się celem i sensem życia.

Widzę przed oczami tysiące twarzy wyglądających jak jedna. Tysiące ust wypowiadających w różnych językach te same słowa. Tysiące głów pewnych jednej, jedynej prawdy. „To nie człowiek, to wróg. Karaluch, którego trzeba zdeptać. Zniszczyć i wypalić z kart historii.” Słyszę w wielu językach, jak u Tochmana w jego Dzisiaj narysujemy śmierć, „wyciąć wysokie drzewa”. A potem widzę uzbrojone w maczety tłumy chodzące od domu do domu. Ludobójstwo w Rwadzie opisywane przez Tochmana? Kto by się przejmował, przecież to jedno z setek, jakie się w historii wydarzyło… Wiecie, że obcięta kobieca pierś przypomina w środku rozłupanego kokosa?

Mówią, że wojna to domena mężczyzn. Bo przecież nie wyślemy delikatnych kobiet na front. Nie jesteśmy barbarzyńcami. Zresztą ktoś potem musi pochować naszych ojców. Ktoś musi produkować naboje i czołgi. Ktoś musi urodzić kolejne żądne zemsty pokolenia. Ktoś w końcu musi płakać i wspominać. Bo przecież Wojna nie ma w sobie nic z kobiety, jak pisze Swietłana Aleksijewicz.

Mówią, że dopiero na wojnie widać prawdziwą duszę człowieka. Dopiero ona budzi w nim to co najlepsze: bohaterstwo, oddanie, poświęcenie… i to co najgorsze. Jeżeli to prawda, to tego co złe jest zdecydowanie więcej. Lubimy z bezpiecznego azylu naszej kanapy wielbić bohaterów i potępiać zbrodniarzy. Nam, wychowanym w cieple i względnym dostatku, łatwo oceniać te wszystkie biedne dzieci, które ktoś wielki i władny wysłał na wojnę i kazał strzelać do innych biednych dzieci. Tak jak bohaterów książki laureatki nagrody Nobla Swietłany Aleksijewicz Cynkowi chłopcy, opisującej radziecką wojnę w Afganistanie. Żadna inna książka tak dobrze nie pokazuje bezsensu wojny i ceny, jaką płacą zwykli ludzi za decyzję władców tego świata.

Kochamy wielkie słowa. Te o prawdzie, sprawiedliwości dziejowej i honorze. Politycy też je kochają… wykorzystywać, by nami sterować. A potem owieczki idą na rzeź. Bo przecież Sadam na pewno miał broń chemiczną. Przecież był dyktatorem. A my, ludzie Zachodu, tylko wprowadzamy demokrację. Bombami. Nadciąga noc. Irakijczycy w cieniu amerykańskiej wojny Anthonego Shadida to właśnie historia tej sprawiedliwej wojny. Nie z perspektywy żołnierzy czy dziennikarzy, a zwykłych ludzi.

Boże, pobłogosław ich naboje, bo idą zabijać w Twoim imieniu. Właściwie każda religia stawia na pierwszym miejscu miłość do bliźniego. Każda też w którymś momencie swojej historii wysyłała swoich wyznawców, by mordowali ludzi innej wiary. Winimy religię, ale może to nie ona jest winna, tylko po prostu człowiek znajduje w niej kolejny, równie dobry jak ropa czy złoto, powód by zabić bliźniego? Kto lepiej potwierdzi tę tezę niż były zakładnik ISIS Puk Damsgård w swoich wspomnieniach Zakładnik ISIS?

Mówią, że idziemy walczyć za swój kraj. Za wolność, historię i pamięć o przodkach. Ale czy naprawdę potrzebujemy flag i hymnów, by nawzajem się zabijać? Przecież i tak wojna zwykle toczy się o to samo: władzę i pieniądze. Walka karteli na granicy amerykańsko-meksykańskiej jest wojną jak każda inna. To, że żołnierze umierają z imieniem pieniądza, a nie kraju i sztandaru na ustach niczego nie zmienia. Ameksyka. Wojna wzdłuż granicy Ed Vulliamy jest relacją z tego konfliktu. Makabrycznego i tragicznego w skutkach… ale i szczerego w swoich motywach.

Świat wokół nas i w nas jest niespokojny.

Mateusz Kaczyński dla matras.pl

Magda
dwacreo@dwacreo.pl