Anna Stryjewska - Skradziona kołysanka

Moja przygoda z literaturą nieustannie trwa…

Wywiad z Anną Stryjewską, autorką powieści obyczajowych

Anna Stryjewska pisze o kobietach, które mimo trudnego startu lub dramatów, dążą do życia w zgodzie z sobą, o poszukiwaniu miłości, o rodzinnych i przyjacielskich relacjach. Autorka nie stroni jednak od tematów trudnych, jak samotność, odrzucenie, strata, upadek. 15 września ukaże się nakładem Wydawnictwa Szara Godzina kolejna w jej portfolio książka – „Skradziona kołysanka”.

Rok temu ukazała się powieść „Zośka. Dopóki biło serce”,  w lutym  tego roku jej kontynuacja  „Zośka. Przepustka do szczęścia”. Nie są to pierwsze książki w Pani dorobku, ale książki wyjątkowe –  inspirowane życiem Pani mamy. Skąd pomysł, by uwiecznić jej losy na kartach powieści? 

Pomysł pojawił się niedługo po śmierci mamy. Odeszła tak szybko, nikt z nas się tego nie spodziewał. Ona sama również, do końca wierzyła, że wyzdrowieje i wróci do swoich zajęć, które ją pochłaniały. Była osobą nie tylko wyjątkowo aktywną, ale także niezwykle uzdolnioną. Lubianą i szanowaną. Dziś myślę, że decydując się na napisanie książki o niej, chciałam wypełnić pustkę, jaką po sobie zostawiła. Jest to też wyraz mojej atencji, podziwu i miłości matki do dziecka.

Na mamę patrzymy z perspektywy dziecka. Czy praca nad książką sprawiła, że zobaczyła ją Pani innymi oczami, pełniej, inaczej. Innymi słowy czy mama Panią zaskoczyła – jako kobieta, jako osoba?

Zdecydowanie tak. Jako dziecko patrzyłam na mamę zupełnie inaczej. Pisząc książkę, odkryłam ją zupełnie z innej strony. Zobaczyłam młodą kobietę wypełnioną marzeniami, ambicjami, tęskniącą za czymś wzniosłym, zakochaną, szaloną, odważną i wrażliwą. Takiej mamy nie znałam, a już najtrudniej pisało mi się sceny erotyczne. Dziecku trudno sobie wyobrazić rodzica w takiej sytuacji, nawet wtedy  kiedy jest już dorosłe.

 „Zośka” to osobista podróż do świata Pani mamy. Ale równocześnie podróż do lat 60. i 70. XX wieku, czasów nieodległych, ale tak innych. Ich codzienność i klimat oddała Pani  niezwykle sugestywnie…

Dzieciństwo przyszło mi spędzić na wsi, dlatego wieś jest mi szczególnie bliska. Zwierzęta, pola, łąki, sady –  to otoczenie, w którym dorastałam. Wystarczyło więc cofnąć się pamięcią kilka dekad wstecz i przywołać dawne wspomnienia. Aby jednak bardziej urzeczywistnić klimat lat 60. i 70. rozmawiałam z osobami, które żyły w tamtych czasach i mogły opowiedzieć mi o swojej codzienności, a także sprawach, które w tamtych czasach fascynowały. Takie informacje są bezcenne, zwłaszcza że tych ludzi jest coraz mniej.

Od powieści nie można się oderwać. Tak ciekawa jest opowiedziana historia. Ale „Zośka” ma wymowę uniwersalną. To książka o poszukiwaniu – szczęścia, spełnienia, siebie. Czy tytułowa Zośka może być inspiracją dla współczesnych kobiet?

Myślę, że wiele kobiet może się  utożsamiać się z Zośką niezależnie od czasu i miejsca. To zwyczajna dziewczyna, której los nie oszczędzał od samego początku.  Przyszło jej żyć w ciężkich czasach, mało kto wówczas rozumiał pragnienia młodej osoby: posiadania maszyny do szycia, dalszej edukacji i rozwoju. To co dziś jest w zasięgu ręki niemal każdego z nas, wtedy wydawało się nie do osiągnięcia. Jednak determinacja, siła, ciężka praca dowodzą, że wszystko jest możliwe.  Ważne, żeby się nie poddawać i czasem zdobyć na odwagę. Zrobić coś wbrew całemu światu.

Czy pisanie jest spełnieniem Pani marzeń? Co Panią kieruje?

Pisanie niewątpliwie jest spełnieniem moich marzeń, jednocześnie pasją i wielka miłością.  Wspaniałe jest też to, że moja twórczość może sprawiać radość innym, wywoływać emocje, budzić refleksje. To uskrzydla, i uzależnia:)

Opisuje Pani świat nie tylko „piórem”, również pędzlem…

Tak, to prawda. Czasem sięgam po pędzel. Malowanie nie tylko wycisza, relaksuje, ale też daje poczucie wolności i spełnienia. Maluję akrylami na płótnie. Moją ulubioną malarką, którą najczęściej kopiuję jest Tamara Łempicka.

Jak Pani przygoda z literaturą się zaczęła?

Będąc młodą osobą nie korzystałam z telefonów komórkowych, internetu, telewizji kablowej. Wolny czas wypełniały książki. Od dzieciństwa uwielbiałam czytać.  Tak zrodziła się miłość do literatury, z czasem sama zapragnęłam tworzyć własne historie. Już będąc nastolatką, napisałam kilka opowiadań, baśni. Mając nieco ponad dwadzieścia lat zaczęłam pisać swoją pierwszą powieść dla dorosłych. Kilka lat później powstała następna. Tak jest do dziś, moja przygoda z literaturą nieustannie trwa:)

„Głowa do góry, Matyldo”  to Pani debiut. Trzy lata później ukazała się książka dla dorosłych – już pod szyldem Wydawnictwa Szara Godzina – „Pocałunek morza”. Bohaterka książki, Patrycja, podobnie jak Zośka, również musiała mierzyć się z nieprzyjazną rzeczywistością. Zrządzenie losu,  a może zwykły przypadek zmienił jej życie.  Jak w życiu…

„Pocałunek morza” to moja pierwsza książka, którą napisałam. Tak się stało, że przeleżała w szufladzie ponad dwadzieścia lat. To nieco smutna, nostalgiczna opowieść o dziewczynce, później kobiecie, niezwykle doświadczonej przez los. Jej los odmieniło spotkanie pewnej kobiety. W życiu tak często bywa, zaskakuje w najmniej oczekiwanym momencie.  Do stworzenia postaci Patrycji zainspirowały mnie przeżycia mojej siostry. Nie każdemu w życiu jest dane wszystko od razu, niektórzy muszą się bardzo postarać, aby los okazał się łaskawszy. Tak to już jest. Dla jednych niesprawiedliwość, dla drugich – lekcja życia, która uczy pokory.

Ale dążenie za wszelką cenę do spełnienia marzeń zniszczyły bohaterów „Mistrzowie życia” … 

Bohaterowie Mistrzów życia to ludzie, których wczesna młodość przypadła na lata dziewięćdziesiąte, a więc lata transformacji w Polsce. Czas rodzącego się kapitalizmu, ogromnych zmian społeczno-gospodarczych. Popularne było wówczas powiedzenie, że pieniądze leżą na ulicy, wystarczy się po nie schylić. Niektórzy w krótkim czasie dorobili się fortun. Niestety, moich bohaterów przerosły ambicje i brawura. Okazało się, że droga na skróty czasem może być zgubna.

Bohaterowie Pani książki chcieli być  jak kolorowe ptaki…

Młodzi ludzie bardzo często rezygnowali z nauki na rzecz małych biznesów, z których w przyszłości miały powstać duże przedsiębiorstwa. Rynek był wówczas chłonny i pojemny. Jak grzyby po deszczu powstawały małe firemki zajmujące się produkcją odzieży, handlem, a także importem.  Jednak to co wydawało się   z pozoru piękne i kolorowe, często okazywało się złudne. Można było wpaść w niejedną pułapkę, z której nie było łatwo się wydostać.

Wraca Pani z nostalgią do tamtego okresu?

Mam bardzo dużo złych wspomnień z tamtego okresu, choć w każdym czasie, nawet najgorszym można odnaleźć iskierki radości.

Równie bolesny temat porusza Pani w „Chłopcu z ulicy Wschodniej”. To ważna książka, która realistycznie pokazuje jakże powszechny problem – alkoholizmu i współuzależnienia. Myśli Pani, że książki mogą być impulsem do zmiany życia?  

Trudno powiedzieć, dobrze gdyby tak było. Są  jednak ludzie, którzy nie uczą się ani na swoich błędach, ani na cudzych. Nie wyciągają wniosków, tylko idą z tak zwanym prądem.  Zatrzymują się dopiero wtedy, gdy wydarzy się coś złego.  I to jest bardzo smutne. Na szczęście nie wszyscy są tacy, niektórym potrzeba impulsu do zmian w życiu. Takim impulsem może być książka.

Bohaterowi książki, Gabrielowi, w najtrudniejszych chwilach pojawia się anioł…

Anioł Gabriel to opiekun małego Gabrysia. Pojawiał się w najtrudniejszych chwilach, kiedy chłopca ogarniały zwątpienie i bezradność. Anioł był pewnego rodzaju ucieczką od brutalnej rzeczywistości. Dzięki niej mógł się wznieść ponad całe zło i zobaczyć inny, lepszy świat. Ta postać z pewnością dodawała sił niezwykle wrażliwemu dziecku, jakim był Gabryś.

Łódź jest pełnoprawnym bohaterem Pani książek. W „Chłopcu z ulicy Wschodniej” jest naznaczona bezrobociem, biedą, przemocą, w „Kochankach miasta” prężnie się rozwija. To Pani miejsce na ziemi?

W „Chłopcu z ulicy Wschodniej” skupiłam się na pewnej enklawie, która nie cieszyła się dobrą sławą. Znana była z biedy i przestępczości. Aby jednak nieco ocieplić wizerunek Łodzi, zdecydowałam się na napisanie „Kochanków miasta”. Łódź to moje miasto, które z roku na rok pięknieje  i zmienia swoje oblicze. Wielu moim znajomym z innych miejscowości  Łódź kojarzy się jako ponurym, zaniedbanym,  pełnym opuszczonych fabryk miastem. Pisząc tę książkę, chciałam nieco przybliżyć historię tego niezwykłego miejsca i pokazać jego walory.

O czym opowiadają „Kochankowie miasta”?

Jest to historia dwóch braci, którzy postanawiają założyć spółkę deweloperską. Dołącza do nich syn bogatego łódzkiego Żyda – Aron. Tomasz i Damian Nowiccy to dwa przeciwieństwa. Jeden ceni wartości, tradycję rodzinną, zaś drugi kieruje się jedynie egoizmem. Wielkie namiętności, zdrady, duże pieniądze, a w tle podnosząca się z letargu, dynamicznie rozwijająca się Łódź.

Ma Pani niezwykły dar autentyczności… W książce która ukaże się 15 września „Skradziona kołysanka” zabiera nas Pani w Bieszczady. Czy mogłaby Pani uchylić rąbka tajemnicy o tej powieści?

Bardzo dziękuję:)

Akcje swoich książek staram się osadzać w miejscach, w których byłam. Muszę zobaczyć je na własne oczy, dotknąć ich i posmakować, inaczej jest trudno. Za każdym razem staram się poczuć historię na własnej skórze,  wejść w ten świat, zanurzyć się w nim po uszy. Jeśli mi się to nie udaje, odkładam książkę na lepszy czas:)

Akcja mojej najnowszej powieści dzieje się w dwóch miejscach i  przestrzeniach czasowych. W połowie lat 90. w Łodzi, i niecałą dekadę później – w Bieszczadach. Jest to opowieść o młodej, pięknej Barbarze, która znana jest w całej Polsce jako gwiazda estrady. Ludzie śpiewają jej piosenki, naśladują styl i sposób bycia. Pewnego dnia znika jej ukochana córeczka. Jej poukładany świat zaczyna się rozpadać. Uzależnia się od alkoholu, rezygnuje z muzyki, odchodzi od niej mąż. Aby uciec od złych wspomnień, sprzedaje mieszkanie w Łodzi i przenosi się w Bieszczady. Mijają lata, aż któregoś popołudnia do  jej uszu dociera tak droga sercu melodia – kołysanka, którą wiele lat temu  sama skomponowała i śpiewała każdego wieczoru do snu swojej ukochanej córeczce.

Mam nadzieję, że zachęciłam:)

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Magda Kaczyńska

Magda
dwacreo@dwacreo.pl