Renata L. Górska - DwaCreo - Agencja Kreatywna, Reklamowa & PR Bielsko-Biała

Książki – Pisanie to mój świat równoległy mówi Renata L. Górska, autorka „Gdy ucicha ocean”

 
Najnowsza powieść Renaty L. Górskiej „Gdy ucicha ocean” ukazała się 2 listopada i z tej okazji pisarka udzieliła wywiadu dla matras.pl. Jest znana z takich powieści, jak: „Cztery pory lata”, „Za plecami anioła”, „Przyciąganie niebieskie”, „Błędne siostry”, „Historia kotem się toczy”. Pracowała w księgarni, antykwariacie, galerii sztuki. Jak wspomina na swoim blogu, „pisze (…) ponieważ raz zacząwszy nie umiem przestać pisać. Jak dotąd – czerpię wyłącznie z wyobraźni czyli jak niektórzy mówią „cyganię”, ale gdy będę już bardzo stara to napiszę o sobie. Bez cygaństw. Jej najnowsza książka „Gdy ucicha ocean” jest jedną z nagród w świątecznym konkursie na matras.pl

Kiedy zaczęło się Pani pisanie?

Od zawsze coś tam „skrobałam”, czując potrzebę spisywania swoich myśli i fantazji. Pod koniec szkoły podstawowej zapełniałam zeszyty opowiadaniami, które krążyły później pośród moich koleżanek. Zrozumiałam wtedy, że pragnę pisać nie tylko dla siebie, lecz dopiero w dobie Internetu otworzyła się sposobność, by publikować dla szerszego grona i poddać to krytyce innych. Założyłam bloga, pisywałam także felietony dla pism oraz portali. Marzyła mi się własna powieść i wreszcie zmierzyłam się z tym, jednak… niemal gotowy tekst wraz z całym moim archiwum zniszczył mi wirus komputerowy. Szok spowodował, że na długo zniechęciłam się do pisania. Do stworzenia kolejnej powieści przystąpiłam dopiero po latach, tym razem z sukcesem, także wydawniczym.

Zadebiutowała Pani powieścią pod tytułem „Cztery pory lata”. Od tej pory regularnie Pani publikuje. Czym dla Pani jest teraz pisanie? Pracą, przygodą, drogą…?

Moim światem równoległym, częścią mojego życia. Dobrowolnym zniewoleniem, jednak w dalszym ciągu też przyjemnością (dla jej zachowania unikam zobowiązań terminowych). Jest także nadal wyzwaniem, może nawet większym niż przy debiucie, gdyż mam świadomość oczekiwań łączonych z lekturą mojego autorstwa. Za moim pisaniem nie kryje się jakieś szczególne posłannictwo, chociaż próbuję subtelnie pobudzić do refleksji nad tematami wokół moich historii. Nierzadko – natury moralnej.

Szuka Pani pomysłów na fabułę i bohaterów, czy też inspiracja pojawia się nagle pod wpływem wydarzenia albo spotkania bądź też nadchodzi powoli, krok po kroku?

Nie szukam. Inspiracja nie znosi presji, pojawi się sama, najdalej, gdy znów zatęsknię za pisaniem. Wszystko zaczyna się od „iskry zapłonowej”, która jest w stanie rozpalić moją fantazję i zagrzać mnie do pracy. Na nową ideę równie dobrze naprowadzić mnie może jakiś problem, co miejsce, czy domostwo, a raz był to nawet sen. Optymalnie jest zasiąść do pisania na gorąco, gorzej, gdy jestem w trakcie innego projektu i nowy „płomyk” musi zaczekać. Jeżeli zgaśnie, widać nie był warty zajęcia się nim. Nic na siłę.

Czy rozpoczynając nową książkę, ma Pani gotową, zamkniętą fabułę i wizję bohaterów, czy też historia kołem się sama toczy, a bohaterowie prowadzą Panią za pióro?

Budowanie konstrukcji książki przed przystąpieniem do pisania nadal jest mi obce. Posiadam w głowie raczej mglisty pierworys, który przeważnie nijak ma się do efektu końcowego. Fabuła opiera się na wspomnianej wyżej, spontanicznej idei, a postacie bohaterów, miejsca, intrygi dopiero stopniowo obrastają w cechy i szczegóły. Lubię, gdy opowieść zaczyna żyć własnym życiem, gdy pojawiają się nagłe pomysły, asocjacje, ładuje mnie to nową energią. Tak dzieje się do mniej więcej połowy książki. Później nie można już tylko polegać na intuicji, trzeba dać pierwszeństwo logice, spleść wszystkie wątki, zintegrować i poprowadzić konsekwentnie do końca.

Których ze swoich bohaterów Pani lubi, którzy Panią bawią, ciekawią, a którzy irytują?

Wszyscy moi bohaterzy ciekawią mnie na etapie tworzenia tychże postaci, ponieważ nie wymyślam ich gotowych i potrafią mnie sobą zaskoczyć. Po zakończeniu książki zostawiam ich w jakimś punkcie, który – gdybym pisywała kontynuacje, a tego nie robię – można by dowolnie rozwinąć. Ciekawe byłoby jednak móc wejrzeć w ciąg dalszy, co zrobili z danym im „życiem”? Częstokroć bawią mnie bohaterzy drażniący czytelników, jak np. zrzędliwa teściowa czy prowincjonalna plotkara. Ma to związek z ich kreowaniem – z pewnością łatwiej (i dla autora ciekawiej) pobudzić czyjeś emocje karygodnym zachowaniem człowieka niż tworząc postać w każdym calu poprawną. Irytują mnie czasem moje główne bohaterki, gdyż ja w pewnych sytuacjach postąpiłabym zupełnie inaczej niż one. Na szczęście, nie są mną i nie utożsamiam się z nimi, choć przyznam, że w prawdziwym życiu chyba umiałabym je polubić. Zaprzyjaźnić się z nimi.

Rozpoczyna Pani nową książkę. Siada Pani przy biurku… jak to się odbywa? Co Pani czuje – ekscytację, stres, radość?

Niekoniecznie przy biurku, przy nim właściwie tylko podczas brzydkiej pogody. Wystarczy jakieś wygodne siedzisko i spokój, a pod ręką coś do picia (najchętniej herbatę). Nie stresuję się, ponieważ nie poddaję się żadnej presji, ani nie czynię jej sobie sama. Towarzyszy mi podniecenie bliskie temu, gdy udawalibyśmy się w podróż w nieznane. Nie wiem jeszcze, dokąd mnie poprowadzi, kogo spotkam w jej trakcie, jakie widoki otworzą się przede mną? Czy podołam temu wyzwaniu, a może nie umiem już pisać (im dłuższa przerwa w twórczości, tym większa niepewność)? Zdaję sobie sprawę, że to nie będzie parodniowa wycieczka, a długa wyprawa pełna wyrzeczeń, jednak przeważa rozradowanie oraz ciekawość. Ruszam więc ochoczo w drogę, słowo za słowem, zdanie za zdaniem…

Jak długo trwa proces tworzenia powieści, np. jak długo powstawała książka „Gdy ucicha ocean”?

Żadnej z moich powieści nie napisałam w jednym ciągu. Zwykle robiłam sobie przerwę na lato i kontynuowałam jesienią, mieszcząc się z całością w granicach jednego roku. Muszę tutaj nadmienić o rzeczy, która mocno utrudnia mi regularne pisanie, mianowicie o mojej chronicznej migrenie. Można powiedzieć, że w tę swoją podróż wyruszam więc gratem, psującym się ilekroć trochę się rozpędzę – o ściganiu się z innymi czy narzucaniu sobie szybkości nie ma zatem mowy. Dwa dobowe przestoje w tygodniu są niestety normą. „Gdy ucicha ocean”, moja najnowsza powieść, powstawała najdłużej, gdyż z ponad roczną przerwą w trakcie pisania. Złożyły się na to dramatyczne przejścia rodzinne, w moim przypadku wykluczające pracę twórczą – ku temu potrzeba mi nie tylko dobrze funkcjonującej „aparatury”, ale też spokoju ducha.

I wreszcie jest… pachnąca farbą, z Pani nazwiskiem na okładce. Jakie to uczucie?

Zaspokojona niecierpliwość, gdyż proces wydawniczy chyba każdemu autorowi wydaje się za długi. Radość, duma, trochę niedowierzanie. Najsilniejsze emocje odczuwałam biorąc do ręki swoją debiutancką powieść, dotyczy to chyba zresztą wszystkich przeżyć „pierwszych”.

Pisze Pani powieści obyczajowe skierowane do kobiet, a w każdym razie klasyfikowane jako literatura dla kobiet, nie nęci Pani sięgnięcie po gatunki tradycyjnie dedykowane mężczyznom, np. po sensację?

Nie wiem, kto klasyfikuje powieści, w każdym razie mam wrażenie, że jeżeli ich autorem i głównym bohaterem nie jest mężczyzna, to książka (poza kryminałami) niejako automatycznie podchodzi pod literaturę kobiecą. Mniejsza z tym, będąc kobietą jak najbardziej utożsamiam się ze swoją płcią i chętnie kieruję swoje powieści do kobiet. Moje Czytelniczki (i Czytelnicy!) wiedzą już, że znajdą w tych książkach wątki sensacyjne, tematykę i portrety psychologiczne, a „ilość romansu w romansie” raczej zbyt mała, by podchodzić pod ten gatunek. Nieprzekonanych zachęcam do wytworzenia sobie własnej opinii.

Akcja Pani najnowszej powieści rozgrywa się w Bretanii. Czy to dla Pani jakieś szczególne miejsce na Ziemi?

Tak, jakkolwiek nie potrafię uzasadnić tego racjonalnie. Miałam przywilej pobyć w Bretanii, w miejscowości podobnej do opisanej w mojej powieści, poznać rodowitych Bretończyków. Czułam się tam, jakbym znała te miejsca od zawsze i przynależała do nich, czemu naturalnie przeczy moje pochodzenie. Pragnę kiedyś tam wrócić, fizycznie na razie nie mogę, więc… przenosiłam się tam wspomnieniami (opisy) i fantazją (postaci, fabuła).

Bohaterka powieści Nadia, podobnie jak bohaterki Pani poprzednich książek, jest na zakręcie. Czy to znaczy, że najbardziej interesuje Panią w ludzkich losach zmiana, nieprzewidywalność?

Przyszłość ogólnie jest nieprzewidywalna, a nawet powieści toczą się w jakimś czasie. Coś musi wydarzać się, zmieniać. Nowym etapem życia bohaterki, takim zupełnie w ciemno, zaczyna się tylko jedna z moich wcześniejszych powieści – „Za plecami anioła”. W pozostałych owszem, szykuje się jakaś przemiana, raz jest nią zagrożenie utraty domu, raz opieka nad teściową, czy jak ostatnio – nowa praca, lecz nie nazwałabym tego zakrętem życiowym. Czyż każdy dzień nie potrafi przynieść nam zmian i niespodzianek? Na kartach większości książek znajdziemy ich niemało, a mnie istotnie służą za pretekst do ujawnienia psychiki ludzkiej.

W jednym z wywiadów przeczytałam, że wychowały Panią książki, czyli…

Kiedy dziecko nie ma wyrazistych wzorców i otrzymuje sprzeczne sygnały ze strony dorosłych, to właśnie książki mogą mu pomóc uporządkować jego świat, poukładać wartości, podać mądre drogowskazy.

Nie mam wątpliwości, że w domu Pani dzieciństwa czytało się książki… Kto świat literatury przed Panią odkrył?

Nie czytało się, a jeżeli, to bardzo sporadycznie. Nie wiem, skąd we mnie ta miłość do słowa pisanego, ale odkąd nauczyłam się czytać (sama, w wieku przedszkolnym), ceniłam książki ponad wszystko. Kupowałam je za kieszonkowe, prosiłam o nie zamiast innych prezentów. Stworzyłam wreszcie własną biblioteczkę, która z czasem mocno się rozrosła. Swoją pierwszą pracę wakacyjną znalazłam w księgarni. Planowałam zarobić sobie na wycieczkę, jednak cała pensja poszła na …? 🙂

Pani domowa biblioteka pewnie jest bogata. Pani ulubione tytuły, ukochani autorzy, mistrzowie słowa?

Owszem, to cała ściana regałów, na których od czasu do czasu robię porządki pod nowe książki (starsze oddając znajomym lub bibliotekom). Niektórzy z pisarzy mają u mnie miejsce dożywotnio i na pewno jest to F. Dostojewski, U. Eco, H. Hesse, czy ukochana J. Austen. Nie sposób wymienić wszystkich ulubionych, a posiadam również pokaźny zbiór biografii, filozofów, teologów, także literatury popularnej (np. Ch. Link, C. Lackberg czy naszych rodzimych autorów).

Ulubiony cytat na drogę:)

Marzenia uskrzydlają. To dobrze, z wysoka widać więcej. Do celu dojdziesz już na nogach.

 

Magda Kaczyńska dla matras.pl

Magda
dwacreo@dwacreo.pl